Tyle czasu minęło od ostatniego wpisu, tyle się działo... Postów mogło by w tym czasie powstać mnóstwo. A ja napiszę o bursztynach.
Mieszkam całe życie nad morzem (no może poza połową życia, kiedy to mieszkałem kilka tysięcy kilometrów od najbliższego morza), a dopiero w ostatnią niedzielę byłem po raz pierwszy na prawdziwym zbieraniu prawdziwych bursztynów! :) Stało się to dzięki Maćkowi i Kasi - parce szalonych studentów z Krakowa, którzy urządzili sobie weekendowy autostopowy wypad nad morze. Inspirujące, naprawdę... :) W niedzielę wczesnym rankiem chcieli właśnie udać się do Sobieszewa na bursztynowe polowanie, więc postanowiliśmy z Kinią zaoferować im podwózkę autem, a przy okazji też pogrzebać w piasku. To tak w ramach akcji "Aktywna Niedziela", którą chcemy na stałe zakorzenić w naszej rodzinie - nawet jeśli będziemy krzyczeć i się wyrywać!
Efekt poniżej..
Na zdjęciu obok "próba wody" - czyli coś, co chyba robiono z czarownicami w średniowieczu - jeśli bursztyn utonie w słonej wodzie, to znaczy że nie był bursztynem...
A tu jeszcze kilka zdjęć z procesu poszukiwań...
To był wgl dzień obfity w wydarzenia.. Ale o tym to może innym razem :)
Mieszkam całe życie nad morzem (no może poza połową życia, kiedy to mieszkałem kilka tysięcy kilometrów od najbliższego morza), a dopiero w ostatnią niedzielę byłem po raz pierwszy na prawdziwym zbieraniu prawdziwych bursztynów! :) Stało się to dzięki Maćkowi i Kasi - parce szalonych studentów z Krakowa, którzy urządzili sobie weekendowy autostopowy wypad nad morze. Inspirujące, naprawdę... :) W niedzielę wczesnym rankiem chcieli właśnie udać się do Sobieszewa na bursztynowe polowanie, więc postanowiliśmy z Kinią zaoferować im podwózkę autem, a przy okazji też pogrzebać w piasku. To tak w ramach akcji "Aktywna Niedziela", którą chcemy na stałe zakorzenić w naszej rodzinie - nawet jeśli będziemy krzyczeć i się wyrywać!
Efekt poniżej..
Na zdjęciu obok "próba wody" - czyli coś, co chyba robiono z czarownicami w średniowieczu - jeśli bursztyn utonie w słonej wodzie, to znaczy że nie był bursztynem...
A tu jeszcze kilka zdjęć z procesu poszukiwań...
A w drodze powrotnej natknęliśmy się na działalność bobrów. Przynajmniej mam nadzieję, że to były bobry, a nie jacyś żarłoczni studenci..
To był wgl dzień obfity w wydarzenia.. Ale o tym to może innym razem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz